W Częstochowie biurokracja urzędniczo-sądowa jest pozostałością po zaborze rosyjskim

Autor: Paweł Lechowski 9/19/2012 7:53:00 PM Ilość odsłon: 6705 Kategoria: Przemoc administracyjna

 

 

Pozostałością po sądownictwie rosyjskim jest przeświadczenie, że samo wszczęcie dochodzenia skarbowego i sądowego stanowi ciężką karę.

 

 
W Sądzie Rejonowym procesy karnoskarbowe są uproszczone i zaoczne, a ludzie postawieni w stan oskarżenia całkowicie zdani na łaskę i niełaskę, tych którzy ich sądzili niezależnie od tego, czy faktycznie byli winni czy nie. Czy urzędnik skarbowy i sędzia muszą być mądrzy? Powinni, ale niestety nie muszą. Mogą być wręcz niemądrzy. Ustawy im tego nie zabraniają.
 
Biurokracja skarbowa jest zdemoralizowana, a sędziowie niedouczeni. W majestacie prawa mogą wydawać niemądre wyroki. Wszak są niezawiśli. Dlatego autorowi mojego wyroku proponuję, żeby zawsze wskazywał na siebie, kiedy czegoś nie podpisze, czego wcześniej nie widział. W sądzie też jest obieg dokumentów, tu się pomyli akta, tu wyśle nie tam, albo o czymś zapomni. Jest szansa, że i jemu coś się przydarzy. Wtedy wpisze tekst do wyroku na samego siebie, najlepiej o sposobności, i o tym, że się godził, potem weźmie lexa i przepisze o dużej szkodliwości, a na końcu rzetelnie umyje sobie ręce, pośle po paprykarz i piwo pilzneńskie jak to było u Szwejka. 
W sądach zasiadają często ludzie nie mający żadnej wiedzy z zakresu prowadzenia działalności gospodarczej, w konsekwencji często podporządkowują się woli urzędników skarbowych. Urzędnicy skarbowi i sędziowie są ignorantami, którzy myślą o obywatelach-podatnikach jako narzędziu pomocnym w karierze osobistej. Słabe są u nich motywacje poznawcze. Co może o tyle dziwić, że u karnoskarbowych śledczych i sędziów motywacje poznawcze powinny dominować, chodzi bowiem o to by dążyli do poznania prawdy. Tutaj w większości przypadków zanika wszelka logika, a zwycięża §, dusi §, bałwani §, parska §, śmieje się §, grozi §, karze §, i nie przepuszcza nikomu. Dumnie chodzą po korytarzach władzy sądowniczej żonglerzy praw, kapłani liter kodeksowych, pożeracze oskarżonych, tygrysy podatkowej dżungli, wymierzający skok na oskarżonego według numerów paragrafów.
Aparat biurokratyczny urzędu skarbowego jest przeżarty do szpiku kości przez nieuczciwość i samowolę, a stan ten można uważać za skutek serwilizmu, ignorancji, niskiej pojętności i ogólnego braku inteligencji u podległych czynowników, tak jak to bywało w administracji carskiej, na której to administracji się ten aparat wzoruje. Są to ludzie, którzy oderwali się od rzeczywistości bo całe swoje życie nic nie robili poza tym, że oceniali innych ludzi. Jedno co ci ludzie potrafią to fabrykować akty oskarżenia i wyroki za pomocą potoków pustych słów i utartych szablonowych formułek.
 
 

 

Rabunek urzędowy przenika atmosferę życia społecznego

 

 
Nadmierny rozrost administracji rządowej, niska jakość świadczonych usług sprzyja powstawaniu zjawisk przemocy administracyjnej, przemocy w sądach, wymiarze sprawiedliwości i mediach.
 
Dążenie jednego centralnego ośrodka władzy do szczegółowego kontrolowania działalności gospodarczej zawsze prowadziło do wydawania nadmiernej liczby przepisów prawnych. Polski system prawa jest pełen wewnętrznych sprzeczności (jak to zwykle bywa przy nadmiarze przepisów, co umożliwia całkowicie różne interpretacje prawa).
 
Jednakże nadmiar przepisów powoduje, z punktu widzenia poszanowania prawa, skutki analogicznie jak brak przepisów. Przy powodzi interpretacji podatkowych i wyroków sądowych powstał chaos w stosowaniu prawa i w rezultacie sami urzędnicy przestają się orientować w przepisach prawa, a każdy sprytny urzędnik potrafi rozstrzygnąć każdą sprawę, tak jak chce.
Kolosalna liczba sprzecznych ze sobą przepisów prawnych, które krępują normalne życie obywatela, powodując konieczność łamania ich na każdym kroku, stanowi wygodne narzędzie manipulowania społeczeństwem w pożądany przez władze sposób.
 
Przy hipertrofii systemu prawa i aparatu urzędniczo-sądowego spada aktywność gospodarcza Polaków. Skazuje się ludzi niewinnych, świadomie orzeka niesprawiedliwe wyroki, a procedura karna jest nic nie warta.
 
 

 Czy to jest normalne w państwie prawa?

 

 
Jak to w Częstochowie wygląda na co dzień widać na przykładzie niewinnego człowieka, który został skazany przy pełnej świadomości sądu, że skazuje niewinnego. Cała ta niewiarygodna historia zaczyna się w maju 2000 roku, kiedy na dyskotekę „VIVA” w Truskolasach napada kilkudziesięcioosobowa grupa bandytów. Jeden z nich strzela z automatu, rani dwie osoby, w tym jedną ciężko. Właściciel dyskoteki przekazał policji listę swoich byłych ochroniarzy, bo miał uzasadnione podejrzenie, że to oni byli sprawcami napadu. Napastnicy zostali w krótkim czasie wyłapani co do jednego. Niedługo po zdarzeniu przeprowadzono wizję lokalną w trakcie której połowa z nich przyznała się do udziału w napadzie. Na skutek nieudolności wymiaru sprawiedliwości, żaden z nich nie został prawomocnie skazany, wszyscy odwołali zwoje zeznania a proces od 12 lat toczy się nieudolnie w częstochowskim sądzie okręgowym. Państwo za to płaci, sędziowie i adwokaci zarabiają. Wśród tych najazdowiczów na dyskotekę VIVA był jeden, którego policja wytypowała, prokuratura oskarżyła a sąd skazał w 2006 r. jako strzelającego do ludzi z automatu. To dziwne, gdyż do użycia broni przyznał się w 2003 r. gangster ze Śląska – jak podaje Marek Mamoń w reportażu „Bokser – kozioł ofiarny” – „Gazety Wyborczej” z 6 lipca 2012 r. W tej sytuacji człowiek oskarżony o czyn, którego nie popełnił, w sprawiedliwym sądzie powinien być uniewinniony. W Częstochowie tak się nie stało. Sąd Okręgowy nie uniewinnił go od zarzutu strzelania, a jedynie umorzył ten wątek oskarżenia. Czy jest to normalne w państwie prawa?
 

 

Kolejny przykład. Prawo do obrony.

 

 
TK wielokrotnie wskazywał, że konstytucyjne prawo do obrony należy rozumieć szeroko, jest ono bowiem nie tylko fundamentalną zasadą procesu karnego, ale też elementarnym standardem demokratycznego państwa prawnego.
Prawo do obrony powinno być rozpatrywane w dwóch wymiarach: formalnym (prawo do korzystania z pomocy obrońcy z wyboru lub z urzędu) i materialnym. To drugie oznacza możliwość bronienia przez oskarżonego jego interesów osobiście. Chodzi np. o możliwość odmowy składania wyjaśnień czy wniosków dowodowych, udziału w posiedzeniach sądu, ale także prawo wglądu do akt. Stosowny przepis kodeksu postępowania karnego (art 156 § 1 k.p.k.) brzmi następująco:
Stronom, podmiotowi określonemu w art. 416, obrońcom, pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy sądowej i daje możność sporządzenia z nich odpisów.
Dla wszystkich przepis kodeksowy powinien być jasny, daje on absolutnie bezwarunkowe prawo wglądu do akt. Niestety są równi i równiejsi. Prezes Sądu Okręgowego w Częstochowie sam wyznacza, w które dni będzie udostępniał akta, a kiedy akt nie udostępni. Okazuje się, że w „dni techniczne” akt nie udostępnia. Co to są te „dni techniczne” – to dni robocze między świętami a sobotą. Dni techniczne służą do ukrycia sytuacji wynoszenia akt przez sędziów do pracy w domu.
Prezes Sądu Okręgowego w Częstochowie wprowadza własne prawo w zakresie wglądu do akt sądowych. „Co do zasady akta sprawy, w szczególności protokół nie mogą być udostępnione przed podpisaniem go przez protokolanta i sędziego, co uzasadnia odmowę udostępnienia akt”.  Masz obywatelu prawo do obrony, do akt ale tylko wtedy kiedy jest w nich protokół z sądowymi podpisami. Są od ciebie równiejsi.  Prezes Sądu Okręgowego w Częstochowie ich zna i utożsamia dostęp do akt sądowych z dostępem do jakiś niekompletnych dokumentów sprawy.  Każe czekać aż się te akta skompletują. Czy można majtki zakładać przez głowę – można. Idąc do sądu w Częstochowie nie wiesz kto i kiedy co kompletuje, podpisuje, najwyżej przyjdziesz innym razem. A twoje bezwarunkowe prawo do obrony. Nie ma czegoś takiego. Tutejsi sędziowie nie przejmują się nadmiernie kodeksem i prawem. A co z zasadą zaufania. Zasada zaufania (art. 2 konstytucji) oznacza, że jednostka ma prawo oczekiwać od władzy, której zachowanie się ocenia, czytelności, przejrzystości i poszanowania zasad systemowych gwarantujących ochronę praw człowieka. Dla własnego dobra lepiej nie mieć zaufania do państwa. 
 

 

 Sędzia, który ustanawia „dni techniczne” i traktuje urzędników sądowych jako „równiejszych” w dostępie do akt ośmiesza urząd, który pełni.  

 

 
Wejście w życie w 1988 roku ustawy o działalności gospodarczej, która po raz pierwszy po 1945 gwarantowała wolność gospodarczą przyczyniło się do rozwoju przedsiębiorczości. Przedsiębiorcy w latach 1990 i 1991 utworzyli 2 mln nowych miejsc pracy. Niestety po kilku latach zmieniono całkowicie politykę w stosunku do przedsiębiorców. Normy prawne przeregulowanie i rygoryzm fiskalny spowodowały zmniejszenie udziału przedsiębiorców w gospodarce. Od 1998 r. polska gospodarka straciła zdolność i kreatywność nowych miejsc pracy. Wytworzył się strach przed zakładaniem własnych przedsiębiorstw. Potencjalni przedsiębiorcy boją się, urzędników, kontroli, systemu podatkowego, sądów, wszechpanującej korupcji.
 Zamiast ścigać oszustów fiskus ściga za drobne nieprawidłowości. Urzędnicy nie zastanawiają się nad kwestią winy. Sąd tego nie weryfikuje. Liczy się statystyka, lecą premie i nagrody. Obywatel jest klientem urzędnika, urzędnik sędziego, a ten polityka. W ten sposób państwo urzędnicze niszczy Polskę i jej obywateli.
 
 Zapraszam na swoją rozprawę w Sądzie Okręgowym w dniu 25 września o godz. 9:40 sala 51
w lokalu sądowym przy ul. Dąbrowskiego 23/35 w Częstochowie
 
 

Aktualności

Najnowsze

Najczęściej czytane


 Ilość odsłon:3432002