Jednym z propagandowych mitów upowszechnianych przez partię rządzącą jest pogląd o Polsce w budowie. Uzasadniający rzekomo nieuchronną konieczność i bezalternatywność dokonującej się restauracji liberalizmu. Ponieważ właśnie liberalizm zapewni Polakom dobrobyt. Jak na razie mamy 200 tys interpretacji podatkowych, rozdętą biurokrację i niesprawne państwo.
- W tym kontekście 80-100 mld zł deficytu finansów publicznych można widzieć jako wielki fundusz promocyjny Tuska i jego partii. Swoisty kontrakt społeczny z 2007 r. polegający na obietnicy uwolnienia Polaków od koszmaru rozliczania ich z drobnych i większych krętactw, które w Polsce każdy musi popełniać, by "godnie żyć", oraz umożliwienia powrotu do spokojnego życia zamkniętego w przestrzeni prywatnej, został przez Platformę Obywatelską dotrzymany. Oczywiście kosztem 300 mld złotych nowego zadłużenia – pisze na łamach
„Naszego Dziennika „Jan Filip Staniłko.
Przemilcza się skrzętnie fakt , że liberalizm w Polsce nie jest niczym nowym. Pojawił się już niegdyś w Polsce epoki saskiej. Obce mocarstwa karmiły partie magnackie i polskie elity hasłem dobrobytu za cenę wyśmiewania postaw patriotycznych i tradycyjnych wartości.
Klęska obozu niepodległościowego wynika z tego, że siłom liberalnym udało się doprowadzić do politycznego rozbicia wśród podstawowych klas, warstw, grup i środowisk społecznych, co stanowi jakościowo nową sytuacje polityczną. Kampania wyborcza nie przybrała charakteru programowego, lecz dotyczyła kwestii drugorzędnych, często była kampanią etykiet i podziałów. Jest to już druga kampania prowadzona w „amerykańskim stylu” , a to oznacza, że nie trzeba spełniać wyborczych obietnic. Tusk jako akceptowany przez obce mocarstwa „władca” Polski ma przez następne 4 lata rządzić tak żeby ludzie jedli, pili, Ruska i Niemca nie drażnili.
Główne uderzenie pójdzie w kierunku kulturowego i cywilizacyjnego podglebia polskości. Będzie to uderzenie w katolicyzm. Do tego dojdzie brak reform, wykorzystywanie prawa jako instrumentu oligarchii, geopolityczny klientyzm. W efekcie zagrożony zostanie byt narodu, w sensie państwowym i co gorsze demograficznym.